Zrobić wszystko, by na stadionie było normalnie
To kolejny mecz „Niebieskich”, po którym stadion doznał uszczerbku. Straty po ubiegłorocznych debrach z Górnikiem Zabrze w ekstraklasie sięgnęły 1,1 mln złotych.
„Zapłaciliśmy stadionowi, potem Górnik to nam oddał (wina leżała po stronie kibiców gości). Na pewno to tragedia. Mamy tyle lat dobrych, gdzie była pozytywna energia i sami – przy prowokacji przeciwnika – doprowadzamy do autodestrukcji. Trzeba to zatrzymać, zrobić wszystko, by było normalnie. Trudno było przewidzieć wyrwanie bram. To nie był łatwy mecz do zabezpieczenia. Panowanie nad tłumem nie jest łatwe. Musimy jak najszybciej usunąć skutki, a przyczyny wyeliminować” – ocenił prezes.
Na trybunach „Kotła Czarownic” zasiadło w sobotę wieczorem nieci ponad 13 tysięcy widzów, w tym ponad tysiąc fanów ŁKS. Ruch przegrał 1:3 i stracił szansę na powrót do ekstraklasy po rocznej „banicji”.
„Musimy ocenić pracę firmy ochroniarskiej. Nie zostały odpowiednio wdrożone procedury bezpieczeństwa. Nie spodobało mi się, że rodziny z dziećmi musiały być ewakuowane z sektora rodzinnego. Stadion Śląski został przystosowany do odseparowania kibiców gości i gospodarzy. Jak pokazują zdjęcia, coś poszło ewidentnie nie tak” – dodał prezydent Chorzowa Szymon Michałek, który 10 lat wcześniej był pomysłodawcą powstania sektora rodzinnego.
Przyznał, że nie wie, jak są wnoszone na polskie stadiony race, używane potem na trybunach.
„W sobotę większym problemem było przedostanie się kibiców gości poza ich sektor, a jak wiadomo, sympatycy obu klubów nie darzą się sympatią. Można było przypuszczać, co by się stało w przypadku starcia” – powiedział Michałek.
Podkreślił, że bariera oddzielająca fanów obu zespołów została łatwo sforsowana, zaznaczył, że miał większe oczekiwania w kwestii pracy służb ochrony. Jego zdaniem za zniszczenie ogrodzenia sektora gości odpowiadają kibice ŁKS, natomiast race rzucali też fani „Niebieskich”. Policjanci zatrzymali po meczu 19 kibiców obu klubów. Trwa identyfikacja pozostałych uczestników zajść.
Mecz, który zgromadził ponad 13 tys. widzów, w pierwszej połowie został przerwany na kilka minut z powodu dymu po odpalonych na racach. Na trybunach było nerwowo, sytuacja uspokoiła się dopiero po tym, gdy na stadionie pojawiła się spora grupa policjantów i wjechała armatka wodna, która ostatecznie nie została użyta.
Podkomisarz Magdalena Jurkowska z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie powiedziała w niedzielę PAP, że wśród uczestników zamieszek byli zarówno kibice Ruchu, jak i ŁKS-u. "Odpalili materiały pirotechniczne, doprowadzili do wzajemnej konfrontacji w swoich sektorach. Początkowo sytuację starały się opanować służby porządkowe, natomiast z uwagi na dość dużą eskalację tego incydentu poproszono o pomoc policję. Wtedy policja weszła na teren obiektu, użyła środków przymusu bezpośredniego i przywróciła ład i porządek" - wyjaśniła.
Policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości pseudokibiców zabezpieczyli nagrania z monitoringu i będą identyfikować innych uczestników zamieszek. Według informacji policji, podczas burd nikt nie odniósł obrażeń.
Piłkarze Ruchu od października 2023 grają na Stadionie Śląskim. Obiekt klubowy ma zostać wyburzony, a na jego miejscu będzie zbudowany nowy.
Piotr Girczys (PAP)
gir/ kon/ krys/
